no i mamy lipiec
Jeździmy do naszego domku najczęściej jak to możliwe, robimy coś wokół domu, kosimy zielsko, powoli staramy się wybrać kopki piasku, które są rozrzuone po całym obejściu. Po za tym korzystamy ze świeżego powietrza i uroków "wiejskiego" życia, odpalamy grill lokomytywę, robimy sobie różne pyszności, na altaneczce rosną petunie, wyhodowane od nasion, miały być zwisające, ale trudno teraz narzekać, kiedy pięknie zastawiają altaneczkę i dają więcej prywatności udaje nam się troszkę poleniuchować.. ale i pracy nie brakuje, w sobotę przyjęliśmy dostawę płytek, 2 i pół palety, na szczęście syn z kolegą pomogli, a pogoda dopisała, płyteczki poukładane, czekają teraz na Pana kafelkarza.dostawa z Casto, była punktualna, kompletna i raczej wszystko powinno być ok, jak się zozpakuje to wszystko będziemy wiedzieć "na pewno"
W kącie koło wygódki postawiliśmy kompostownik, wreszcie jest gdzie zielsko i odpadki wrzucać W weekend ma przyjechać nasz Pan Mirek przywieźć sprzęt i zacznie kłaść kafle i wyposażać , łazienkę, nareszcie.. myślałam, że się nie doczekam. Czas też pomyśleć o kuchni.. a ja wciąż się waham.. jaki styl, jaki blat.. walczę sama ze sobą dusza romantyczna, walczy z praktyczną, ale mam nadzieję, że dojdę z sobą do porozumienia.