schody, schody.. schody
jak w Cassino de Paris.. Wiele się działo, ale nie mogłam znaleźć czasu i motywacji do wpisu, nadrabiam, bo jest co opisywać.. Zacznę od soboty 6 marca, przyjechaliśmy na budowę aby rozciągnąć przewody elektryczne na słupach, część mąż już rozwiesił, ale czakamy na Tauron, żeby przyjechali podłączyć, mąż wieszał, a ja drżałam.. na dole, brrw tym dniu okazało się, że pojawiły się w domu drzwi wewnętrzne.. jeszcze nie obrobine, nie wykończone, ale humor mi skutecznie poprawiono. Po za tym jechaliśmy na wesele..We wtorek pojawili się stolarze, ruszyły prace "schodowe"Prace przy schodach szły sprawnie, w środę wyglądały tak..w czwartek - wykończone na gotowo..
I tak oto stało się.. weekend zastanawialiśmy się jak zabudować wiatrołap.. zgodnie z planem miał być zabudowany do środka schodów, a pod nimi miała być garderoba, ponieważ jednak same schody zostały nieco zmienione względem projektu, z potrójnie zabiegowych na dwuzabiegowe ze spocznikiem, wejście pod nie byłoby możliwe tylko dla osób do 160 cm.. czyli dla mnie, mąż miałby problem z wchodzeniem. Były trzy koncepcje, ale wygrała, ta aby wiatrołap sięgał tylko dokąd musi.. ale to w następnym wpisie. Pozdrawiam Czytających, ja staram się do Was zaglądać regularnie ;)