Wiele się działo
Dawno nie robiłam wpisów, a przecież tyle się działo.. po kolejnym urlopie i dwóch następnych weekendach, malowanie zostało zakończone.. uff, nowe kolorki udane, wiatrołap dostał piękną "szmaragdową toń", sypialnia i gabinet póki co na razie została pomalowana na "zieleń mchu" czyli coś między oliwką a limonką, klatka schodowa "lniany puch" czyli coś między beżem a szarością a w kotłowni wykorzystałam pozostałość "kwitnącej lipy" (ze starego domu) i szmaragdowego dla ozdoby (bo bardzo mi kolorek odpowiada) w salonie mamy "zapach lawendy" a w kącie kuchennym "kwitnącą lilię".
Kuchnia dostała w prezencie piekarnik i okap z Mastercook, a w weekend uruchomiliśmy kozę (piecyk kominkowy, z naszego obecnego domu) wszystko już funkcjonuje, można mieszkać, brak jeszcze bardzo wielu rzeczy, ale przeprowadzka "o krok". Właściwie na obecny czas mam dwa domy i w obydwóch czuję się u siebie, jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że będę mieszkać w nowym.. wszystko takie świeże i ładne, obecny dom latami doprowadzaliśmy do stanu użyteczności, więc to taka miła odmiana. Aż się nie chce wierzyć. Dam kilka fotek, zeby nie przynudzać, o reszcie napiszę następnym razem. Pozdrawiam odwiedzających